Jeśli masz uwagi odnośnie serwisu Polskajazda.pl - napisz do nas:
1996 r.
Wrocław - Strzelin
1 cm3
75 KM
0.00 s
Moja Czerwona Diablica kupiona została od naszych zachodnich siąsiadów.
Sprężynki sportowe jeszce przez niemiaszka wkładane.
1,4 75 kucyków. Co do działania to absolutnie nie mam zarzutów, a nawet byłem na początku mile zaskoczony jeśli chodzi o wydajność przy takim stosunku mocy do masy(1110kg)
Wnętrze adekwatne do wieku i narodowości pochodzenia. Czyli prosto ergonomicznie i dużo plastiku. Poduchy kierowcy i pasażera. Największym plusem są fotele przednie, jak sportowe prawie, trzymają jak klejem przykleił. Z tyłu nie miałem przyjemności jeździć, ale z komentarzy wnioskuję, że jest bardzo wygodnie i DUŻO miejsca. Bardzo podoba mi się materiał na całej podsufitce i osłonach przeciwsłonecznych.
Niemiaszek wstawił sportowe sprężynki, więc twardy niemożebnie, ale za to trzyma się drogi jak jeszcze żaden samochód którym miałem przyjemność pojeździć. Ale na polskich drogach niektórym mogłoby się niedobrze zrobić:D
Przód fabryczny, tył pionierki(niestety nie z najwyższej półki ale dają radę). Zanim mam okazje usłyszeć burczenie łośników zaczyna się odzywać coś, coś bo jeszcze nie zidentyfikowałem źródła tego dźwięku.
Koniec hamulców w trakcie powrotu z Berlina:O. A mianowicie jedę sobię przez polkowice(jechałem przez Frankfurt O.) 120 na zegarze, przedemną Beja. Dojeżdżamy do świateł, jest jeszcze około 150 m. Zapala się pomarańczowe, a gościu przedemną zaczyna chamować(czemu to robił w tej sytuacji tego nie wiem), ja reaguje w ten sam sposób. I oto czuje że mało nie wybiłem pedałem dziury w podłodze. Pompuje jeszcze raz i nic. Odruchowo zdążyłem zerknąć w przwe lusterko, nic na całe szczęście nie było, redukcja, przwy pas i rura. Za krzyżówką silniczkiem wychamowałem i zaturlałem się do mechanika nieopodal na jedynce. Okazało się że walnoł mi główny przewód hamulcowy(przerdzewiał). Przyczyna: stalowe przewody(na całej długości zdrowiutkie) + plastikowa osłonka w jednym miejscu, gdzie się woda zbierała i w końcu musiało się to tak skończyć. Skończyło się na odcięciu tyłu hamulców, zaklepaniu przewodów i dalszej jeździe do domu na przednich hamulcach.
Kosmetyka po zimie: wgięty hak dzięki uprzejmemu panu za mną na światłach(zostawił cały przedni zderzak:D) + wymiana lub klejenie pękniętego przedniego zderzaka(za wysoki krawężnik przy parkowaniu).
Jak widać nic konkretnego.
Pomimo dobrego trzymania się drogi to ciut za twardy jak na nasze drogi. A poza tym to wszystko bomba.
W sumie brak. Jadę jak droga pozwala, żadko patrzę na licznik(no chyba że niebiescy na oczy się rzucą:D).
Pokoju na świecie:D