Jeśli masz uwagi odnośnie serwisu Polskajazda.pl - napisz do nas:
1996 r.
Zegrze Płn
1400 cm3
103 KM
126 Nm
0.00 s
Jest to mój drugi pojazd. Pierwszym był FSO 1500 rocznik 1987, który oddał mi ojciec, gdy kupił sobie Nexię w 1998 r.
Samochód kupiłem w dniu 30 sierpnia 2004 roku od drugiego właściciela, który posiadał ten samochód jakieś dwa lata z miesiącem, zrobiwszy nim jakieś niecałe 20 tys km. Przy zakupie dostałem trzy komplety kluczy, książkę serwisową, książeczkę z instrukcją i całą masę innych kwitków do niego nawet z fakturą z FSO, z zakupu auta. Kosztował w 1996 roku 30 tys. złotych. Teraz, po dwunastu latach, nie jest wart nawet jednej dziesiątej tej kwoty. Ale dla mnie jest on bezcenny.
Pamiętam ten dzień jak dziś, jechałem z kobitą tramwajem na ulicę Bakaliową w Warszawie. Poldek stał w ogródku. I już wtedy wiedziałem, że będzie mój. Sprawdzenie go trwało trzy minuty. Zdrowiutki był, ZERO rdzy, lakier piękny czerwony, skrzynia i most nie ciekła, silniczek IGŁA, zero jakichkolwiek mankamentów.
68 tys km przebiegu, na liczniku plomby, nie kręcony.
Zapłaciłem, podziękowałem, wsiadłem i dojechałem do domu. Właściciel dorzucił gratis komplet czterech opon na stalowych felgach od Trucka. Oponki były już stare i zjechane, ale zrobiłem na nich potem 20 tys km, aż zaczęły bić od guzów.
W trzy lata, od września 2004 do stycznia 2010 zrobiłem mu prawie sto tys. km, ponad 20 tys rocznie, zima, lato, świątek, piątek, nie ma zmiłuj.
Na gazie, oczywiście, nie inaczej, gdybym miał jeździć na benzynie, to był zbankrutował. Instalacja paliwowa padła w nim w listopadzie 2008 definitywnie.
Broń boże! NIGDY! Żadnych plastikowych gadżetów, lampeczek, spojlerów, progów i innego szajsu!
Ani na zewnątrz, ani wewnątrz, żadnego babrania samochodu syfem.
To co fabryka dała - to i było, jest i będzie.
Piękna jednostka Rovera - 1.4 MPI K16 - doskonały, nowoczesny, lekki, trwały i pewny silnik angielski, wykonany z wysokiej jakości materiałów i w dobrej technologii, nie o klasę, a o kilka klas lepszy pod wieloma względami od tradycyjnych, archaicznych silników 1.5 i 1.6, montowanych najczęściej w Polonezie.
Pojemność 1.4 litra, stopień sprężania 1:10,5. Ponad 100 koni mechanicznych, szesnaście zaworów, dwa wałki rozrządu, napęd zaworów bezpośredni, żadnych drążków, dźwigienek, itp, tylko popychacz (szklanka) z kompensatorem hydraulicznym. Sprężyny pojedyncze.
Aluminiowy blok silnika z mokrymi tulejami żeliwnymi, wstawianymi na wcisk na zimno (pasowanie wciskowe). Wały (korbowy i rozrządu) odlewane z żeliwa, zabielane (tak się hartuje żeliwo). Cholernie twarde materiały. Pompa oleju o zazębieniu wewnętrznym, napędzana bezpośrednio od wału korbowego. Wirnik pompy wykonany jako spiek (węgliki spiekane) Pompa wody napędzana paskiem rozrządu, mała, nieskomplikowana, wysoce niezawodna i trwała.
Napęd rozrządu suchym paskiem zębatym z zębami łukowymi. 143 zęby, napinacz paska mimośrodowy, z rolką na łożyskach tocznych, o regulacji ręcznej.
Mocny, nowoczesny, trwały i ekonomiczny silnik, wymagający stosownych doń generacyjne, materiałów eksploatacyjnych.
Tu moje trzy grosze na jego temat.
Jedynym mankamentem tego silnika - jest jego konstrukcja. Jest to bodajże jedyny, seryjny silnik, który składa się z elementów warstwowych ("kanapka") - skrzynka górna wałków rozrządu, głowica, blok z cylindrami i skrzynka - magistrala olejowa, skręcone na wskroś długimi śrubami - 430 mm długości przy gwincie śruby M 14 czy 16, nie pamiętam. Odważne rozwiązanie, jak dla silnika komercyjnego, dla ludu.
Co się czasami mści, rozszczelniwszy się i, niestety, najczęściej w rękach nieumiejętnych "mechaników", kończy się skazaniem tego silnika na złom przez nieumiejętną naprawę czy próbę napraw, czy po prostu zniszczenie.
W lato 2006 osiągałem nim powtarzalne zużycia gazu, jeżdżąc codziennie do Warszawy i z powrotem na poziomie 7,5 litra na 100 km. Obecnie jest to trochę kłopotliwe do liczenia, gdyż zacinał się prawie dwa lata pływak w butli. Co ciekawe, gdy wyczyściłem filtr gazu, parownik, i wyregulowałem go, odbijanie wróciło. Widać ciśnienie w przewodzie gazowym było za duże od zadławienia od zanieczyszczeń.
Świece zapłonowe NGK, zwykłe, jednoelektrodowe, które mają teraz przebieg prawie 90 tys. km i nadal świetnie sobie radzą, nie ma ich z czego czyścić, sprawdzam co czas jakiś. Są niezniszczalne.
Z silnikiem tym "znam się" od 68 tys przebiegu, obecnie ma już ponad 164 tys. Od ponad dwóch lat robię mu ponad 20 tys km. rocznie. Jak na poloneza - to dużo. Bardzo dużo.
Jakiś tydzień temu mierzyłem mu osobiście ciśnienie sprężania. Ma po 1.4 MPa na każdym cylindrze. Książkowe.
"Przeszedłem" osobiście jego najpoważniejszy defekt - rozszczelnienie się głowicy z blokiem silnika [październik 2006] spowodowane wiekiem silnika - rozprężenie śrub głowicy i przedmuch na czwartym cylindrze wody do środka [430 mm długości mają te śrubencje i po 10 latach i 102 tys km miało się to prawo rozciągnąć, nie mam żalu do nikogo, zważywszy na bardzo odważną konstrukcję silnika]. Nie stało się to od przeciążenia i przegrzaniem silnika, co najczęściej bywa, gdy profani używają tych silników jako jednostek wyścigowych - patrz pytania poniżej - "jakie ma osiągi, itp" - Polonez (!!!).
Oczywiście, naprawiłem to sam, bo trzy warsztaty powiedziały mi "silników Rovera nie dotykamy" [z ciekawości pytałem, bo i tak chciałem sam robić, NIE MAM NAJMNIEJSZEGO ZAUFANIA DO TZW. "MECHANIKÓW"], a czwarty powiedział 500 PLN za samą robociznę BEZ GWARANCJI. No to podziękowałem za łaskę i sam go sobie naprawiłem, bo jakiż to sens wydawać prawie 1/3 wartości samochodu na usługę, która byłaby bez gwarancji? Uszczelka za 160 PLN z hurtowni na Łopuszańskiej, marki FAI. Sfrajerowałem się nieco, bo na Allegro można mieć już za 100 PLN (GLASER, jakościowy odpowiednik FAI ).
Ale nic to, ważne, że działa i nic się z tym nie dzieje a robocizna kosztowała mnie tylko wysiłek i ból zgiętych pleców.
Pamiętam, jak zdziwiony byłem, rozkręciwszy silnik, że przy przebiegu 102 tys km - wykazuje ZEROWE zużycie zespołu tłok - cylinder, szklanki popychaczy - lustro, zawory szczelne, suche i bez jakichkolwiek śladów zużycia, przylgnie i trzonki perfect, uszczelniacze zaworów również. To efekt stosowania od początku oleju syntetycznego, no i oczywiście, odpowiedniego traktowania silnika, Polonez 1.4 to nie wyścigówka, wbrew ogólnie panującym opiniom o tym samochodzie.
Przy wymianie uszczelki zeskrobałem tylko kamień z czół zaworów wydechowych, ssące były czyściutkie, wypolerowałem komory spalania szczotką i pastą polerską i już.
Głowicę planowałem sam (znaczy się docierałem), za pośrednictwem papieru nr 1000, płynu do naczyń i szkła reflektora krańcowego z wagonu kolejowego - jako wzorca płaskości [zdjęcie z tymi eksponatami załączyłem]. To samo uczyniłem z blokiem silnika, z tymże nie dało się za mocno, bo tuleje cylindrowe są z okropnie twardego żeliwa.
Skrzynkę górną zaworów też dopolerowałem, potem skręciłem najpierw uszczelniając farbą (Unikor), a potem (lipiec 2007) na wodę szklaną, jak Unikor się wypalił i zaczęło kapać na kolektor wydechowy (śmierdziało spalonym olejem). Na wodzie trzyma pięknie, zero wycieków, na nowej uszczelce przejechałem już ponad 60 tys. km i wszystko OK, zero przecieków i moczenia się, a olej rzadziutki, syntetyk 5W40, Lotos, za o wiele za rzadki jak na ten silnik. Zmieniam go wg instrukcji, co 20 tys. km.
W zespole napędowym wymieniłem tylko simmering na wyjściu wału napędowego ze skrzyni oraz simmering wałka napędowego dyferencjału. Simmeringi silnika WSZYSTKIE oryginalne i NIC się z nimi nie dzieje złego.
Pasek rozrządu ma już ponad 120 tys km i nie widzę potrzeby jego wymiany, 150 tys km wytrzyma bez kłopotów. Wymieniłem tylko napinacz (oryginał, Lucas z Allegro, 30 PLN), bo stary świergotał - łożysko się wysuszyło ze smaru. Pasek alternatora też oryginał, ma ok. 100 tys km i nie będę go jeszcze zmieniał.
Acha - napinacz w tych silnika wymaga pewnej dyskretnej obsługi, ale nic o tym nie napiszę, to moja tajemnica zawodowa. Gdy się to z nim co pewien czas robi, paski osiągają przebiegi fabryczne, tj. 160 kkm BEZ KŁOPOTU.
Ciekawostka nr 1 - po doszczelnieniu pokrywy wałków rozrządu (dotarłem ją papierem nr 1000, tak samo czoło głowicy), przy okazji widać, w jakim stanie są popychacze zaworów (przy 126 kkm przebiegu to robiłem) - silnik po odpaleniu trzyma ciśnienie oleju trochę ponad 0,4 MPa, tak patrząc, za 420 kPa. Ale po rozgrzaniu silnika, gdy olej rzednie, pod obciążeniem, od 2000 obrotów na min trzyma ciśnienie ponad 450 kPa, wskazówka ciśnieniomierza jest wyraźnie bliżej cyfry 0,6, o dobrą grubość wskazówki wskaźnika, niż gdy silnik jest zimny. Olej to syntetyk Lotos 5W40, jak wspominałem.
Świadczy to o tym, że luzy na łożyskach głównych i korbowodowych są praktycznie nominalne, gdyż zawór ciśnienia pompy oleju z oryginalną sprężyną, nie przerabiany.
Ciekawostka nr 3 (raczej nieciekawostka) - po wymianie przy przebiegu 76 kkm końcówki drążka kierowniczego z prawej strony oraz wspornika środkowego drążka, po sprawdzeniu (18-12-07) okazało się, że oba elementy już mają luzy, kwalifikujące owe elementy do wymiany. Do tego wszystkiego, lewa końcówka (od nowości nie zmieniana) ma luz bardzo duży, na kole idzie już centymetry. Całość na tyle mocno już "pływa", że prowadzenie samochodu powyżej 80 km/h staje się sportem ekstremalnym.
Wniosek - układ kierowniczy w Polonezie "wytrzymuje" nie więcej jak 50 tys. km (na oryginalnych częściach, oczywiście) przy jeżdżeniu po polskich drogach (stolica).
Mechanicznie silnik super, nic mu się nie dzieje i stać przez parę latek jeszcze nie powinno.
Pokażcie mi inny wózek tej klasy - ponad tona i ponad sto koni pod maską, który kosztuje na rynku ledwo ponad 1 tys. PLN - który by tyle palił gazu na trasie do stolicy i z powrotem.
Odpowiedź jest prosta - jest tylko jeden taki samochód. Polonez 1.4 w podobnym stanie technicznym.
A to już ewenement, niestety.
ZERO przeróbek i wydziwień, PEŁEN oryginał.
Doszedł tylko po lewej stronie przełącznik do gazowni, ale przygotowany pod klawisze do Poloneza, no i sam wstawiłem po prawej stronie wyłącznik pompy paliwa (nie chciało mi się robić tego na automacie, tzn. przekaźnik rozwierny, sprzęgnięty z centralką gazowni, tj. z sterowaniem elektrozaworami gazu. To proste, ale nie chce mi się z tym bawić, mam na "żywca", wyłącznik od świateł, pompę nim wyłączam. Przyzwyczaiłem się i nie chce mi się tego już zmieniać, ale może jak zrobi się cieplej, to podłączę wyłączanie przekaźnika pompy automatem.
Do tego dodam mu awaryjny włącznik elektrozaworów od gazu, by odpalać silnik na "krótko" z gazu. (mam gazownię z kompem, on nie daje zapalić z gazu, zawsze trzeba z benzynki, a jakoże instalacja paliwowa powoli mi się zapycha - palenie z gazu jest powoli przykrą koniecznością). Też na zwykłym przełączniku dwustabilnym, z przelotowym bezpiecznikiem 10A, by było bezpiecznie jak jakieś tam zwarcie by się zrobiło. I już, bez żadnej automatyki.
W trakcie eksploatacji wymieniłem mu przeguby kulowe zwrotnic (górne i dolne), oczywiście sam, przy okazji opracowałem patent na wybijanie sworzni przegubów z gniazd zwrotnicy bez wandalskiego walenia weń młotem z góry (jak to opisywali swego czasu profani na www.fsoautoklub.pl), tylko sposobem, używając wiedzy , a nie siły spadającego na zwrotnicę młotka.
Wymieniłem też wspornik środkowego drążka kierowniczego (był rozszarpany od nadmiernie zużytego dolnego przegubu kulowego prawego koła), prawą końcówkę krótką drążka kierowniczego (przy wsporniku, od tego samego wyszarpaną)
Acha - wymieniłem też gumki stabilizatora (te na podłużnicach).
Amortyzatory od nowości te same, sprężyny, wahacze również. Tulei wahaczy nie wymieniałem, choć pewnie już trzeba, ale nie mam prasy 10 T.
Amortyzatory, patrząc na zachowanie samochodu na nierównościach i podczas hamowania - praktycznie już nie działają (przód na pewno, tył jeszcze coś tam tłumi), Samochód "pływa", "nurkuje" i buja się, tył trzyma się w miarę dobrze, przód umarł prawie całkowicie. Nie jest to niebezpieczne, raczej niewygodne. Da się z tym żyć i jeździć w normalnym ruchu po stolicy (czasami robię podczas hamowania "żabę" - tj. tak pompuję hamulcem, że samochód skacze, jakby miał sterowane głowice hydropneumatyczne) Taka zabawa dorosłego chłopca w ramach zabijania nudy za kółkiem.
Jak zrobi się cieplej, wymienię łożyska przednie w piastach, mam oba zestawy, oryginały za magiczne 17 PLN komplet. No i końcówki kierownicze (krótkie), wspornik drążka kierowniczego - do wymiany na nowe.
Przekładnię kierowniczą reguluję sam, co jakież 5 - 10 tys km, bo dostaje luzu na rolce, tak więc odkręcam śrubę regulacyjną rolki i dociągam ją lekko co jakiś czas.
Może będzie mi się chciało ją wyjąć, przeczyścić i poregulować. Może nawet wymienię tuleję wału głównego przekładni, na pewno jest zużyta.
Na początku chciałem założyć mu przestrojone radio marki SAFARI 5, ale przepadło gdzieś w garażu.
Obecnie mam jakieś noname, monofoniczne, zblokowane spinaczem biurowym, by oba kanały działały.
Głośniki, oczywiście, fabryczne, żadnych przeróbek.
Nie planuję wsadzać żadnego innego sprzętu audio do niego gdyż NIE LUBIĘ radia w samochodzie.
Wolę słuchać silnika, bo to najpiękniejsza muzyka.
Było kilka.
Ale najbardziej pamiętam tą do Łodzi, przed Głownem padł mi alternator (przebiło diody prostownika). Na domiar złego, jechałem w nocy, tak więc dojazd do Łodzi (ze 30 km mi zostało), dojechałem na światłach pozycyjnych, na samym akumulatorze. Potem była zabawa z wstawionym zamiennie alternatorem ze szrotu, który też padł zaraz (ten miał lekkie przebicia na dwóch diodach prostownika dodatniego) i dawał prąd mniej jak 50%, nie doładowywał jak trzeba akumulatora i zapłon był za słaby, silnik gasł.
Pierwotny alternator naprawiłem sam, w hurtowni na Jana Pawła kupiłem prostownik i regulator napięcia (oryginały) za 40 i 45 PLN, i wydając 85 PLN - mam nowy alternator, którym zrobiłem już 30 tys km i wszystko jest OK.
Raczej już marne, ale jeszcze tak ze dwa lata pojeżdżę, chcę nakręcić nim minimum 200 tys km, co jest bardzo możliwe już niebawem o ile nie rozbiję się w tą zimę gdzieś na zakręcie, bo robię rocznie ponad 30 tys km, tak więc równo za dwa lata będzie, jak dożyję, samochód i ja.
Jak będzie mi się chciało go naprawiać, bo niewątpliwie zawieszenie, skrzynia, sprzęgło i most będą się sypać do tego przebiegu, ale jak będzie to się kulturalnie działo, to może i więcej niż 200 tys km zrobię.
Zam przypadek gościa, który zrobił takim sprzętem ponad 350 tys km.
Plusy - duży, przestronny, czterodrzwiowy samochód z tylnym napędem i ponad stukonnym silnikiem, którym pięć osób podróżuje bezproblemowo, a gdy trzeba, przyczepkę się podłącza i gabaryty wiezie bezproblemowo.
Dużo grubej blachy, przestronny widok do przodu, potężne oświetlenie i zupełny spokój przy zderzeniu czołowym do 60 km/h, czy najechaniu na tył.
Minusy - przede wszystkim słaba zwrotność, brak wspomagania (choć przyzwyczaiłem się, że nie ma i jakoś mi to nie przeszkadza), nieco archaiczne i relatywnie nietrwałe zawieszenie. A w zasadzie mało trwałe. Po 50 tys. km (dwa lata z trzema miesiącami 27 miesięcy - i końcówki drążków kierowniczych od nowa rozwalone. Do tego też wspornik środkowego drążka.
A to zależy jakie i w czym.
Myślę jednak, że moim osiągnięciem z tym samochodem jest fakt, że mam go w CIĄGŁEJ eksploatacji, robię nim 30 tys km rocznie i jeżdżąc na gazie (instalacja II generacji, parownik Tomasetto 100 HP, wielozawór również, elektrozawory PolGas, mikser też Tomasetto, elektronika polska, Lecholpg, typ MiniLambda) osiągam powtarzalne zużycia gazu LPG, jeżdżąc codziennie do Warszawy na poziomie 7,5 - 8,0 litrów gazu.
Myślę, że to "osiągnięcie" jest najważniejszym dla tego samochodu.
A drugim - myślę że jest to, że jest to 11 letni już Polonez, stojący pod chmurką od ponad 4 lat, w którym NIE MA RDZY.
Nie marzę. Mam już za darmo Nexię rocznik 1998 przebieg 213 kkm od ojca. Naprawiona po stłuczce w kwietniu 2008 roku. Stała prawie rok pod blokiem na wyrok śmierci, który jednak został poddany kasacji i Nexia została naprawiona. Polonez zostanie jako pomnik, nie będę go sprzedawał. Wezmę się za silnik, mam do niego już komplet uszczelniaczy, nową sondę lambdę, nowy pasek rozrządu i inne pierdoły. Powymieniam i będzie wózek awaryjny, na specjalne okazje.
Piękny i zadbany :) To się chwali :) Oczywiście 10/10.
Zajrzyj do mnie, też mam ATU
fajne autko 10/10 pozdrawiam zycze szerokosci zapraszam do mnie
Piękny i zadbany poldon :) zapraszam do społeczności "POLONEZ ROVER GT" i zapraszam również do mojego poldona 1.4 K16 :)
Piekne dzieło
piekny polonez pzdr
bardzo ładne autko z ciekawymi perspektywami,powodzenia;)pozdrawiam i zapraszam
super furka , ladne aluski :))) pozazdroscic:) pozdrawiam i zapraszam do mnie:)
Piękny polonez, naprawdę:) Daje 6 i zapraszam do mnie!
piękny klasyk widać że zadbany szkoda że tych samochodów jest mało zapraszam do skomentowania mojego samochodu
Fajna fura zapraszam do siebie pozdro
Nooo widze cała ksiązka o Nim:) No szanuj go. No i tak jak poprzednicy widze, że masz pojęcie na temat mechaniki itd... no i zapał. Poldki powinny być tylko w takich rękch:) Powodzenia....
Brawa dla Ciebie :) Widać, że masz pojęcie co i jak. Ładnie utrzymany Polonezik. Jedna sprawa - nie składaj tego silnika na silikony. Oryginalny Loctite można znaleźć nawet na allegro. Pozdrawiam i życzę szerokości. Zapr
obszerna lektura... Polonez piekny, no skoro wkladasz w niego tyle serca (co widać powyżej) to napewno bedzie CI jeszcze dluog slużyl i bedziesz zadolowny.
Bardzo ładny Polonez. Zapraszam do mnie
To prawdziwa Polska Jazda Spox 6 i zapraszam
Bardzo ładny, daje maXa i zapraszam do siebie!
Spoko Poldek, jakiś opis by się przydał. Ale na 6 zasługuje :)
Ciekaw jestem jak sie przedstawiaja eksploatacja i autentyczne osiągi w z tym silniczkiem? Choć o twoim Poldku nie wiem nic na początek 6.
ładny poldorover :). dbaj o niego bo coraz mniej poldków widać na ulicach. 6 oczywiście
niezły poldek i plener... jak u mnie :))
najważniejse bronic go od rdzy...
dobrze że masz 1.4 16v, koszty z deka większe ale praca i osiągi milsze ;))
pozdr!!
Fajna lesna sesja:).w porzadku Poldek.dam szosteczke na dobry poczatek przygody z PJ:)